Aktywnie współpracujemy z influencerami z Austrii i Szwajcarii. Przecieramy szlaki tym, którzy poszukują czegoś nowego. Zobaczcie, co napisali o swoim pobycie!

Beskid Niski. Brakujący rozdział „Muminków”

Beskid Niski. Brakujący rozdział „Muminków”

Miejscowość Ropki wita końcem asfaltu i tablicą z nazwą wsi zapisaną cyrylicą.

Droga wije się między odludnymi łąkami, mijając pojedyncze pomlaskujące trawą konie, buddyjski ośrodek odosobnienia, ustronny pensjonat „Beskid Masala” i parę szczekających psów.

Na samym końcu wsi, przytulony do stoku gęsto porośniętej lasem góry, schowany w starym jabłoniowym sadzie, przycupnął dom gościnny prowadzony przez Panią Grażynę i Pana Michała. Piękna, drewniana chałupa z charakterystycznym gankiem obita jest co prawda ciemnobrązowymi, a nie niebieskimi deskami i jest prostokątna, a nie okrągła, ale Tove Jansson spokojnie mogłaby w niej opisać dalsze losy rodziny Muminków. Ciszę przełamuje tylko ptasia symfonia z poziomu drzew.

Urodziłam się daleko stąd, ale już kiedy miałam dwa lata rodzice zdecydowali, żeby tu wrócić – mówi Pani Grażyna.

Rodzina Pani Grażyny została wysiedlona wraz całą wsią po II wojnie światowej, w ramach akcji komunistycznych władz Polski wymierzonej w społeczność Łemków.

Łemkowie to grekokatoliccy lub prawosławni górale, zamieszkujący od setek lat doliny w polskich i słowackich Karpatach. Być może najbardziej znanym Łemkiem był Andy Warhol, którego rodzice wyemigrowali do USA z położonego po słowackiej stronie gór miasteczka Medzilaborce.

W ramach brutalnej akcji “Wisła” wysiedlono prawie 150 tysięcy ludzi, pierwszą część na Ukrainę w ramach programu wymiany ludności, a większość później, na zachodnie tereny Polski

Całe rodziny dostawały po godzinę-dwie na spakowanie dobytku. Zostawiali skrzynie w domach, rosnące w polu zboże i ziemniaki. Cel władz był cynicznie prosty – stworzyć jednolite etnicznie społeczeństwo, które łatwiej kontrolować. Ludne kiedyś doliny opustoszały, malownicze drewniane cerkwie niszczały i były rozbierane na opał.

Rodzina

Rodzina Pani Grażyny była jedną z nielicznych, która zdecydowała się powrócić, kiedy tylko było to już możliwe. Ich dom jako jedyny we wsi ocalał do dzisiaj, latem odbywają się w nim wystawy i wydarzenia kulturalne.

Nasza gospodyni dorastała wśród kultywowanych w rodzinie łemkowskich tradycji, potem wyjechała do Krakowa na studia. Ale zawsze wiedziała, że miasto to nie jest miejsce dla niej. Tu w Ropkach znam każdy potok, każdą łąkę, wiem, gdzie rosną orzechy laskowe, borówki, poziomki. To daje mi ogromne poczucie bezpieczeństwa – mówi.

Michał, urodzony warszawiak, przyjeżdżał w rejon Beskidu Niskiego z przyjaciółmi z grupy harcerskiej. Też nie było mu po drodze do huku wielkich miast. Można powiedzieć, że poznaliśmy się tu, w Ropkach, na wiejskiej drodze – opowiada Pani Grażyna.

To nie była ucieczka, to był nasz wybór – podkreślają Grażyna i Michał.

Życie w samodzielnie wyznaczanym rytmie wcale nie jest mniej intensywne ani łatwiejsze od tego spędzanego w mieście.

Różnicę robi te kilka hektarów własnego sadu, nieograniczona zabudowaniami linia łagodnych, zalesionych gór na horyzoncie, rozgwieżdżone nocne niebo – i to u każdego wyjątkowe poczucie, że znalazł się w swoim miejscu na ziemi.

 

Przytulny pensjonat oferuje noclegi z pełnym, wegetariańskim wyżywieniem. Dzieci mogą do woli hasać po ogrodzie i nie stresować rodziców, że zaraz wyskoczą na drogę pod samochód – bo nawet nie mają jak tego zrobić. W nowo oddanej części gospodarstwa można wziąć udział w kursach i turnusach jogi. A także – niespiesznie poznawać piękną okolicę.

Posiłki przyrządza się na piecu opalanym drewnem, dzięki czemu smakują jak nigdzie indziej.

W zacisznym salonie w Swystowym Sadzie drewno delikatnie strzela w kominku, wokół którego drzemią przyjaźnie nastawione psiaki: Ronja, Mitrat i Kula.

W sąsiedniej kuchni Pani Grażyna przygotowuje posiłek. Jej pasją stała się kuchnia wegetariańska, którą opiera na tradycjach regionu. Proste, świeże produkty oddają najlepiej esencję tej przez wieki ubogiej, ale niezwykle pięknej krainy. Ser od własnych kóz, rozkoszne pasty ze słonecznika, orzechowe pasztety i domowe dżemy, ciemny, razowy chleb w koszyczku. Posiłki przyrządza się na piecu opalanym drewnem, dzięki czemu smakują jak nigdzie indziej.

Uwielbiam gotować, zwłaszcza duże ilości i patrzeć jak wszystkim smakuje – mówi Pani Grażyna.

Jedzenie w Swystowym Sadzie to dla wielu także powrót do ulubionych smaków dzieciństwa.

Chyba chodzi tu po prostu o tzw. „comfort food”, jedzenie sentymentalne, mające przyjemne konotacje, na przykład leniwe kluseczki z roztopionym masłem i cynamonem – dodaje. Gospodarze chętnie jadają z gośćmi, żywo interesując się, skąd przybyli i w zamian opowiadając dużo o sobie i regionie. Można też zaszyć się w kącie i poczytać, można godzinami układać puzzle, albo można po prostu nie robić nic.

Poczytaj więcej o SWYSTOWYM SADZIE

 

 

Powiązany region: Beskid Niski

SEHENSWERT IN DER UMGEBUNG